niedziela, 26 października 2014

Zapowiedź w weekend

Przygody Charlesa .

    Załamany Charles siedział na krześle w barze popijając whisky. Przeżył on dzisiaj ciężki dzień w pracy a na dodatek przez nie wiedzę podrywał Upadłą. Dzisiejszy dzień chciał go załamać i jak na złość gdy wracał do domu mijał liczne zakochane pary. I tak właśnie znalazł się w barze. Niedaleko niego usiadły dwie atrakcyjne blondynki, które gorączkowo o czymś rozmawiały. Charles postanowił się przysłuchać ich rozmowie.
-No wiesz ,niedaleko kupiłam Milana- powiedziała blondynka o szmaragdowych oczach.
       To Milo się sprzedaje?! -pomyślał Charles popijając whisky.
-Mówisz, że taki dobry jest? -zapytała jej koleżanka.
-Jasne, kupisz go niedrogo ale efekty są wspaniałe.
     What???-podrapał się po głowie Charles .Czyli jest coś czego nie wiedział o swoim przyjacielu. Postanowił wrócić do domu. Wstając szybko zachwiał się i rozlał na spodnie zawartość kieliszka. Gdy już zapłacił, udał się ku wyjściu. Znalazł się ponownie na zatłoczonej ulicy. Obok niego całowały się dwie brunetki.
   Może mógłbym się przyłączyć?- zamyślił się przez chwile. Gdy deszcz zaczął kropić brunetki spojrzały na niego zachęcająco i złapały za ręce. Teraz widział ich twarz z bliska , ponieważ milimetry dzieliły go od pocałunku z kobietami z nieogoloną brodą. Czy to był jego przeklęty koszmar? Już nigdy nie znajdzie normalnej dziewczyny?
Próbował się uwolnić lecz nic to nie dało. Kobiety posiadały bardzo silne ręce.Obśliniały jego szyje. Już prawie pocałowały ... gdy nagle został szarpnięty w tył. To był Milan.
-O boshe stary? Skąd ty się tu wziąłeś?-zapytał uradowany Charles. Nagle przypomniała mu się rozmowa blondynek w barze.
-Ni stąd -odpowiedział Milo wcinając czekoladowe ciastka.
-Mogę cię o coś zapytać?-zapytał zaciekawiony Charles.
-Jasne pytaj o co chcesz-odpowiedział mu
-Czy ty... no wiesz
-Nie wiem-dokończył za niego Milo
-Chodzi o to , że byłem w barze i...-znów nie dokończył, ponieważ rozpadał się deszcz. Poprawka, ulewa. Dziwnym trafem czuł zimno tylko w szyje.
-Charles, musisz mniej pić a więcej wyrażać emocje-powiedział Milo.
   Chętnie wyrażę emocje, pijąc dalej-  stwierdził rozmarzony Charles, który ujrzał wiele zakochanych par.
-Były tam blondynki i mówiły o tobie. Mówiły, ...że się sprzedajesz.Pewnie żartowały-stwierdził speszony
-Charles , nie dość , że coś dziwnego pijesz to jeszcze coś wciągasz-powiedział Milo.
-NIEEEEEEeeeeeeee!- krzyknął Charles upadając na kolana.
   Musisz mi uwierzyć-pomyślał.
 Charles otworzył oczy. Było rano a na jego ramieniu spał pies, który obśliniał mu ramie. Rozejrzał się dookoła.
   To był tylko głupi sen-pomyślał wstając z łóżka. Gdy był już w kuchni zauważył Alice siedzącą na krześle przy stole.\
   What? Co ona tu robi??
-Hej , przyszłam po kubeczek Milana- powiedziała wesoło Alice.
-Milan się nie sprzedaje, sorry-odpowiedział jej szorstko.
-A jakiś inny płyn do prania masz?-zapytała z nadzieją w głosie.
-A takkk, boshe uratowałaś mi życie-Charles złapał się za głowę-ale... jak  ty się tu znalazłaś?

piątek, 12 września 2014

XIX

Rozdział -XIX "SPLIT"
Witajcie. Jak ostatnio zauważyliście w sierpniu dość często pojawiały się rozdziały. Do końca wakacji postaram się utrzymać tempo pisania lecz czasu mam znaczniej mniej niż sierpniu.Przez tydzień wypisywałam różne rozdziały. Jest ich w cholerę dużo i mam nadzieje, że zdążę skończyć przed napisaniem licencjatu XD. W drugim tomie przedstawiona jest ballada o piątce przyjaciół.

Niebo naszło ciemnymi chmurami. Charles z kamienną miną stał oparty o drzewo. Patrzył swoimi szaro-zielonymi oczami próbując przewiercić drzewa. Czyżby wyczekiwał kogoś o tak późnej porze? Spojrzał na zegarek i uśmiechnął się. To był czas na krwawą jadke. Z cieni drzew ukazały się zakapturzone postacie. Całość wyglądała jak z horroru. Rozpadał się deszcz , osłona nocy przysłaniała widok na przeciwnika i jedyne co widział to ciemne postury i kilkanaście par oczu. 
-Cóż to wspaniały widok!-powiedział uradowany Charles zakładając czarne rękawiczki niczym James Bond.
-A co to za świr?-zapytał jakiś cieniutki damski głosik
-To ten co w tamtym roku biegał z siekiera- krzyknął męski głos
-HAHAHAHAH-roześmiał się jak prawdziwy potwór Charles. Poprawił swoją fryzurę .Jak zawsze fryzura jest najważniejsza-przynajmniej on tak uważał.
-Kto pierwszy?-zapytał z lekkim uśmieszkiem na twarzy. Nagle pięcioro Upadłych otoczyło Charlesa.
-Bardzo dobrze-odrzekł
  Aaron spojrzał na swoją komórkę. Czyżby jutro mieli wolne od treningu?-pomyślał. Od ostatniego treningu minął zaledwie jeden dzień. Usłyszał chorobliwie przerażający śmiech wywodzący się z lasu.
-To pijaki już imprezują?-spytał siadając na łóżko.-jeśli napisze smsa może nie odczytać chyba, że zadzwonię-chwycił ponownie za swoją komórkę i zadzwonił lecz nikt nie zadzwonił. Dokuczliwy szaleńczy śmiech -według niego całkiem znajomy-postanowił to sprawdzić. Wychodząc z domu chwycił za pierścień i udał się w kierunku lasu do, którego nie miał daleko. 
 Chandler schował się w cieniu drzewa. Nie było tam światła lecz promienie wątłego blasku wydawanego przez księżyc. Przed jego oczyma ukazał się wysoki mężczyzna celujący ręką w napastników- nie umiał stwierdzić ile ich było . W mroku unosił się biały dymek oznaczający śmierć Upadłego. Takich dymków było kilkadziesiąt.
-Jesteś okropny!-wrzasnęła zakapturzona dziewczyna
-Ja? żałosne! Manipulujecie, zabijacie oraz pochłaniacie ludzkie dusze-odpowiedział wysoki mężczyzna stojąc naprzeciw Upadłym.
-To Charles-stwierdził cicho Aaron. Pojawiło się 2 wysokich mężczyzn w pelerynach, którzy po chwili zmienili się w biały pyl. Aaron nie był wstanie dostrzec ataku i kontrataku. Wszystko działo się zbyt szybko. Nagle został szarpnięty do tyłu.
-Patrz kogo mamy! Sprowadziłeś wspólnika!-zapytał kobiecy głos. Charles odwrócił się  przerażony-stał chwilę bez ruchu podejmując ważną decyzje. Po dłuższym czasie Upadły przyłożył nóż do gardła Aarona. 
-To koniec-powiedział napastnik
-Chyba twój !-krzyknął wściekły Charles. W tej samej chwili przez jego głowę przemknęły myśli "on albo ja, on albo ja, on albo..." . . Biedny Chandler nie wiedział co się w okół działo. Rzucił się w stronę Upadłych otaczających Aarona, który na moment zamknął oczy. Gdy otworzył oczy ujrzał , że jest już wolny od morderczych noży. 
-Nic ci nie jest?-zapytał się Charles stojąc plecami do przyjaciela.
-Nic-odpowiedział zdezorientowany ciemnowłosy. Nagle Charles pochylił się do przodu 
-Cholera...-odparł cicho upadając na ziemie.
-Ej! Z tobą jest źle -krzyknął Aaron podbiegając do przyjaciela. Miał wbite 3 noże a z nich unosił się biały dymek.
 Jasnowłosy zamknął oczy. Dobrze, więc zdążył kogoś obronić własnym życiem. Chciał jedynie powtórzyć kolejne spotkanie z Milo i odejść w spokoju.
                              ***
Niebieskooki o ciemnobrązowych włosach powolnym krokiem przemierzał budynek urzędniczy. Niósł w teczce kilka ważnych papierów dotyczących jego restauracji. Nagle usłyszał znajomy głos
-...bo chodzenie do ubikacji i poprawienie fryzury to jedyna atrakcja w tej pracy-powiedział wysoki mężczyzna do jakiejś urzędniczki. Milo postanowił sprawdzić czyj to głos i ujrzał swojego przyjaciela Charlesa.
-Charles!-krzyknął  Milo
-Milo-krzyknął Charles
Obaj serdecznie się przywitali i wyszli na krótki spacer , który skończył się w momencie , gdy piekarka wyszła ze sklepu -obaj byli nadzy w fontannie. 
                                        ***
  Charles otworzył oczy-zerknął w prawo i lewo. Prawdopodobnie było południe. Słońce nadawało swój jasny blask, firanka nerwowo się poruszała- tak jakby miała coś do zaoferowania. Był w nieznanym pomieszczeniu, który przypominał ponury pokój. Spojrzał na dziewczynę , która właśnie weszła przez białe drzwi. Była ona ubrana w biała sukienkę , która była mokra w miejscu argumentów. Czyżby był w niebie? Białe meble, drzwi i anioł podobny do Alice.
-O obudziłeś się-stwierdziła uśmiechnięta anioł Alice.W tym momencie otworzył drzwi anioł podobny do Milo. Tyle , że ubrany na czarno. Może to ten od złych mocy?
-Nasz bohater wstał?-zapytał zaciekawiony. Charles spojrzał na nich spode łba. Czy oni zwariowali? Już ma wstawać?
Milo usiadł na łóżku przy przyjacielu.
-Jeszcze jakiś czas będziesz sparaliżowany- powiedział ze smutkiem w oczach-ale do mojego ślubu dojdziesz do siebie
-Ślub! Właśnie ! Charlesie pójdziesz ze mną? Niestety Aaron jest nieprzystępny na jakiś czas-odparła Alice. Charles kiwnął głową na tak. Jednak nie był w niebie lecz na ziemi i żył. Nie mógł poruszyć kończynami a w jego oczach pokazały się łzy . Cieszył się , że jest z nimi.  A Aaron? Prawdopodobnie bariera ochronna , którą na niego znienacka rzucił pękła. Cały świat był nieźle skomplikowany. Czy można kogoś uratować kto cierpi na nienawiść? Czy miłość jest lekiem? Zajmując się Łowiectwem lub będąc Aniołem Ziemskim wszystko nabiera intensywniejszych barw. 

niedziela, 24 sierpnia 2014

Wiadomości

Zapowiedź XIX rozdziału "Split"

-Charles chodź na wiadomości!-krzyknął Milo do swojego przyjaciela, który siedział w łazience.
-No zaraz ! Tylko ułożę fryzurę bohatera!-odparł mu Charles. Alice , Aaron i Milo usiedli wygodnie na kanapie i włączyli TV.
-Z niewiadomych przyczyn w całym kraju panują dziwne zjawiska pogodowe, których nie jesteśmy wstanie przewidzieć. Mieszkańcy informują nas na bieżąco. Wg nich to zbliżająca się apokalipsa...-mówi reporter TV
-Milo, wierzysz w apokalipsę?- zapytał Aaron 
-To żadna apokalipsa tylko Charles dostał wolne. Zawsze jak dostanie wolne to jeździ po całym kraju i wybija Upadłych a głównie czerpie energie z wiatru-poinformował go Milo.
-Wooo... to niesamowite -stwierdziła Alice
-Może i by było niesamowite gdyby nie fakt, że potem zjeżdża połowa wkurzonych Upadłych -rzekł Milo
-I pewnie ma frajdę z tego-powiedział Aaron

...Z ostatniej chwili. Poszukiwani mężczyźni ze zdjęcia. Jeśli rozpoznajesz , zadzwoń do nas ! 0800 xd
-O Święty Cyganie!-krzyknął Charles wystawiając palec wskazujący na zdjęcie. Obaj wraz z Milo poczuli się jakby piorun uderzył im w głowę.
-A ty skąd tu się wziąłeś?- zapytał zaskoczony Aaron.
- Z miejsca gdzie załatwiam grube dolary i sprawy biznesowe- odpowiedział mu Charles zamyślając się. Zapadła cisza, która została przerwana lamentem Charlesa i Milo.
-Spierdzielajmy z kraju- powiedzieli jednocześnie.

sobota, 23 sierpnia 2014

XVIII

Rozdział XVIII- "Memory lane"
   Ohoh, wreszcie rozdział!  Ciężko mi było go pisać, ponieważ nie należę do osób, które są emocjonalne. Nie chciało mi się robić akapitów gdyż jak mówi horoskop miłosny w Gazecie Lubuskiej jestem Jeleniem xd Parę dni temu zaglądam na bloga i zostałam nominowana do The Versatile Blogger Award. Tak się troszkę zdziwiłam bo tylko 2, 3 osoby czytają mojego bloga. Dziękuje za nominacje ! Strasznie się ucieszyłam.
Fakty o mnie
1. Jestem spokojną studentką , która zawsze pakuje się w kłopoty
2.Mam 20 lat ( serio nie jestem taka stara XD)
3. Lubię koty, kiedyś miałam koty ( i w innym wcieleniu też byłam kotem)
4.Moją jedyną siostrą jest Marlu ( kij z tym, że jesteśmy z innych rodzin XD)
5.Uwielbiam słodycze
6. Jakoś od roku "bawię się w kompozytora"
7. Lubię tańczyć, śpiewać, pisać, żartować i żyć pełnia swego wieku :D
Nominuje
1.http://will-never-be-too-late.blogspot.com
2.http://story-of-silent-hill.blogspot.com
3.http://lowcaczasu.blogspot.com
4.http://kingdomofspells.blogspot.com
5.http://hgwk.blogspot.com
6.http://boyincurls.blogspot.com
7.http://akademiadlautalentowanejmlodziezyy.blogspot.com
Zasady Versatile Blogger Award:
1. Podziękuj nominującemu. 
2. Pokaż nagrodę Versatile Blogger Award na swoim blogu.
3. Ujawnij 7 faktów o sobie.
4. Nominuj 7 (lub więcej) blogów, które na to zasługują.
5. Poinformuj o nominacji autorów blogów.



 Nastał czerwiec. Miesiąc wprowadzający lato w przyrodę. Las chłodził upalne popołudnie. Zielona trawa, słoneczne niebo i delikatny wietrzyk-wzbudzało uwielbienie u Aarona i Alice, którzy kierowali się w miejsce gdzie zazwyczaj spotykali się z Milo trenowali. 
 Gdy byli już prawie na miejscu Aaron zauważył dziwny cień obok drzewa. Stał tam Charles oparty o drzewo.
- O młodziaki- powiedział Charles wpatrując się w Ali.
-Znowu ty- rzekł Aaron. Na twarzy Charlesa pojawił się mały uśmieszek. Wyglądało to tak jakby miał napisane na twarzy "ja ci pokarze, gdzie cherlaki zimują". 
-Jak zawsze modnie spóźniony- powiedział ciemno blond mężczyzna oparty o drzewo. Ali miała wrażenie, że ta cała sytuacja miała już miejsce w przeszłości. Takie deja vu.
- Zapraszam was na mój ślub, który ma się odbyć za 3 tygodnie- poinformował ich zdyszany Milo. 
-Wow! gratulacje!- pogratulował mu Charles podając mu dłoń. Obaj uścisnęli się jak prawdziwi dżentelmeni. Po chwili obaj rozpoczęli lamentowanie.
-Oni są jak dzieci, takie wyrośnięte- stwierdziła roześmiana Alice.Nagle Milo się ożywił
-Przyjdźcie do mojej restauracji po treningu to wam dam zaproszenia-wszyscy spojrzeli na niego.
-Babeczki ! - zawołał uradowany Charles wyciągając swoje ręce przed siebie , którymi poruszał jak mackami. Po chwili spoważniał jakby mu pomysł wpadł do głowy.
-Dziś się zamieniamy-powiedział Charles . Powiedział przerywając im konwersacje o pandach. Widocznie nie był w humorze a jego oczy przysłonięte było okularami przeciwsłonecznymi. Milo poklepał go po plecach. Martwił się o swojego przyjaciela, którego znał od małego. Jako dzieci w podstawówce biegali po szkolnych korytarzach. Przeżyli wspólnie wiele chwil. Wszystko się zmieniło gdy pojechali na wycieczkę w góry. Oni jako jedyni odłączyli się od grupy. Wędrując w lesie zgubili ścieżkę . I wtedy zdarzyła się tragedia. Obaj chłopcy spadli ze skały poprzez nieuwagę i śliski lud. Milo był pewien, że tego nie przeżyli lecz jakimś cudem żyją. Od tego czasu Charles został przeniesiony do innego miasta.
   Historia chłopców była do znudzenia podobna. Obaj zostali przyjęci do szkół. Mistrz , który ich odnalazł zginął w walce z Upadłymi. Obaj mało pamiętają z tamtego czasu lecz nic się nie zmienili z charakteru. Milo jak zawsze zainteresowany gotowaniem i mangami. Zazwyczaj opanowany i spokojny, towarzyski oraz zazwyczaj uśmiechnięty-prawdziwy biznesmen. Natomiast Charles to "niespokojny ocean"-rządzi się własnymi prawami lecz inne prawa w większości toleruje. Jako autor szalonych pomysłów świetnie się sprawdza. Pracuje jako urzędnik państwowy-uważa, że ta praca jest nudna oraz całkowicie oddaje się Łowiectwu.
-Milo , dobrze się czujesz?-zapytała zakłopotana Alice gładząc sobie nerwowo włosy.
-A tak!-powiedział odrywając się od myśli. Rozejrzał się dookoła. Zostali sami, ponieważ Aaron i Charles już dawno poszli.-zamyśliłem się, przepraszam
-Nic się nie stało... ale powiedz mi czemu się zamieniliście?-zapytała energicznie wymachując rękami.
-Sam chciałbym wiedzieć-odrzekł uroczo uśmiechając się. Na jego policzkach pojawiły się delikatne dołeczki. Ali zarumieniła się. 
  Rozpoczął się trening, Charles wyciągnął swą rękę ku niebu 
-Niech powstaną me siły-pomyślał.  W okół niego zebrał się silny wiatr targając korony rozmaitych drzew a nad nimi pojawiły się ciemne chmury. To był Charles- pełen niespodzianek, których nie dało się przewidzieć. Stał naprzeciw Aarona, któremu ugięły się kolona.
-Wiesz dlaczego nie możesz wstać-zapytał szorstko Charles
- Bo jesteś starszy?
-Nie, ponieważ jesteś słabszy. Łowcy dzielą się na od 1 do 6 względem stopnia siły. A ty Romeo masz 3 range. Nie zdołasz jej obronić, ponieważ Ali ma rangę 5- odrzekł Charles.Aaronowi szumiała krew w uszach a nad tętnem nie był wstanie zapanować. Aaron postanowił, że się nie podda i będzie walczyć. Wystawił rękę przed siebie. Jego aura pociemniała.

                                                                 ***


Milo rozejrzał się po restauracji. Uśmiechnął się na myśl o zadowolonych klientach japońskiej restauracji wypełnionej mangami. Czy ktoś mógł popsuć jego idealny nastrój? Oczywiście, że tak.
Charles spokojnym krokiem dołączył do przyjaciela.
- Czy ja wyglądam jak Jennifer Lopez?- zapytał poirytowany Charles. Milo wypluj zawartość kubka i zaczął się śmiać na cały głos xd
-Co ty znowu wymyśliłeś? xd- zapytał Milo wycierając stół
-Bo barman mi powiedział, że jestem jak Lopez, Madonna, które szukają młodszych a skoro tak to moja kochanka jeszcze się nie narodziła- powiedział Charles, spoglądając na Milo którego nie było.- leżał na podłodze łapiąc się za brzuch i śmiejąc się
 -stary, ale małżeństwo zmienia ludzi -stwierdził Charles. Parę osób obok wybuchnęło śmiechem xd
-A właśnie, miałem ci coś do powiedzenia-mówił Milo wstając z podłogi
-Słucham cię Romeo... nawet twoja żonka nie wysłucha cię jak ja!- zaśmiał się
-Mówię teraz poważnie, jeśli cię coś gryzie to przyjdź do mnie. Zawszę ci pomogę-stwierdził M.
 Charles posmutniał, tak naprawdę nie chciał wracać w tematy , które go nie powinny już interesować. Walcząc z Upadłymi, które zawsze chciały trafić w jego słaby punkt, przebywać z ludźmi, którzy zabili jego nadzieje- i w ten sposób nauczył się neutralizować ból. Większość spraw stała się obojętna a on sam jedynie przygnębiony. Cala przeszłość stała się jedynie zarysem cieniutkiej czerwonej nici.
-Cokolwiek to jest pozostanie między nami-zapewnił Milo.
-Nic nie jest, nic się nie dzieje- stwierdził Charles- a jedynie co czuje to mięte w herbacie
Na twarzy Milana pojawiły się oznaki zirytowania. Czy ten drań mógłby się chodź raz przestać wygłupiać? Nagle wpadł mu pomysł do głowy
-Wiem, o co chodzi!
- Brakuje aromatu w tej herbacie-stwierdził Charles
-Charles,bo jak Boga kocham a nie kocham to walnę cię tą patelnia z kuchni !- powiedział stanowczo Milan
-Wiesz o co chodzi , z tą babą co nie rodzi?- zapytał Ch. Milo uderzył go z łokcia  wprost w żebra.
-To bolało, ale było warto- zaśmiał się przez skrzywioną minę ciemnowłosy blondyn.
-Wiem! Przynajmniej się uspokoisz-odpowiedział mu.
-Głównie chodzi mi o Aarona. Jego aura zmienia się na ciemną- spoważniał Ch.
-Dajmy mu szanse, może jeszcze nie jest za późno-stwierdził Milo. Podobnie było z ukochana Eleną  Charlesa. Charles zaślepiony miłością, nie był wstanie zobaczyć nienawiści rosnącej u Eleny. Nieświadomy Charles wraz z staczającą się Elena -złożyli przysięgę Boską, która mówiła o miłości oraz wspólnych mocach. Po całej ceremonii w lesie wbiła mu nóż w plecy. Charles przeżył dzięki interwencji i pomocy Milo lecz to nie był już ten sam ciemno blond włosy mężczyzna. Śmiał się i płakał na przemian w nadziei , że któregoś dnia Elena nawróci się. Pewnego dnia , gdy Charles powrócił do sił na jego drodze pojawiła się jego pierwsza miłość, której nie potrafił zabić. Cała męka Charlesa trwała rok. Za każdym razem obrywał wstrzymując się od zranienia ukochanej przez cały rok aż została zabita. Jakie to naiwne...

środa, 13 sierpnia 2014

Mała zapowiedź na przyszły tydzień

Witajcie zacni czytelnicy ! :D W formie wywiadu przedstawię krótką zapowiedź przyszłego rozdziału "Memory lane". Kto wie , może wyjawią Nam jakieś skandale? Zaprosiłam ich do programu "Kawa czy herbata" . Wszyscy wyglądali a podekscytowanych ( no może prawie xd). 

RE: Jesteśmy tu dzisiaj aby podsumować kilka ostatnich rozdziałów. Nasi czytelnicy wyraźnie nie mogą się doczekać następnego rozdziału. To niesamowite, że potraficie łączyć obowiązki zwykłego człowieka i obowiązkami shinigami. Jak się czujecie jako bohaterowie świata?
Aaron: To bardzo niebezpieczny zawód. Nie podoba mi się to, że moja Alice jest na to narażona.
Milo: <odchrząknął> Shinigami to dar od bóstwa. Naszym obowiązkiem jest pomaganie innym. Na codzien jesteśmy zwykłymi obywatelami tej planety.
RE: To bardzo szlachetne z twojej strony. Milo jesteś człowiekiem z pasją. Prowadzisz restauracje ,likwidujesz Upadłych oraz wg moich źródeł ślubujesz miłość pannie Rose.
Aaron, Alice  : COOOOO?!
Charls: Zdradzasz mnie? Milo jak mogłeś 
Milo: Zawsze możesz zostać moim kochankiem 
RE: Tego jeszcze nie było w naszym programie ! Cudownie! 
Milo: Osobiście chciałbym was zaprosić na mój ślub , który odbędzie się za miesiąc.
Charles: To ja potrzebuje 4 zaproszenia. Dla mnie i moich 3 lasek
Aaron: Ostrooo
RE: To jest najlepszy wywiad mojego życia. Tyle skandali<westchnienie>. Przejdźmy do następnego pytania. Milo jakie są twoje ulubione potrawy? Dlaczego twoja restauracja jest pełna mang ?
Milo: Uwielbiam mangi i gotowanie. Sprawia mi to wielką przyjemność . Moja ulubiona potrawa to sushi a ulubiony kolor to czarny.
Charles: Łłłiii kupię ci talerzyki z Hello Kitty tylko chyba czarnych nie ma. Psia kość 
Milo: Bracie ! To by był wspaniały prezent <przytulają się Milo i Charls>
Alice: Nie wiedziałam, że to twój brat. O.o 
Charles: Nie z krwi i kości ale uważam go za mojego brata
Alice: To miłe 
RE: <dmucha nosem w chusteczki> Jesteście tacy słodcy. A teraz przerwa na reklamę.
           Chcesz być bohaterem? Kup żel Charlesa! Fryzura uczyni cię bohaterem wszystkich sytuacji !
Po reklamie 
RE: Wczoraj przeprowadzałem wywiad z autorką bloga. Wg niej nie pojawią się nowi bohaterowie chyba, że Upadli. Chciałbym posłuchać waszego zdania na temat waszych grup wiekowych. Pozwoliłem sobie podzielić na grupę młodziaków , w której są Aaron i Alice oraz grupa wsparcia Milo i Charles. Zacznijmy od starszych. Grupo wsparcia, co sądzicie o młodziakach?
Milo: Są młodzi, głupi, ale słodko nieśmiali XD patrząc na nich, znowu czuje się młody, ach.

Charles: Aaron jest za głupi. Nie lubię tego gadania o 

chronieniu Alice. Ona nie jest dzieckiem i jest dużo silniejsza od niego

RE: To bardzo mocna ocena. Grupo młodziaków, co sądzicie 

o grupie wsparcia?

Aaron: Milo dużo mi pomógł i wytłumaczył.Lubię go za to, że jest sobą. Charles to to żywioł.Nie potrafię odgadnąć gościa
Alice: Treningi jakie nam pokazują są straszne ale dzięki nim jestem silniejsza i kontroluje przepływ mojej energii. Od kiedy wróciłam do świata żywych moje energia mnie niszczyła.
RE: Dziękuje za wystąpienie oraz za uwagę. Myślę, że jeszcze nie raz się spotkamy <opada kurtyna>
Charles: A gdzie moja herbatka?!

*RE-reporter

niedziela, 10 sierpnia 2014

XVII

Tak jakoś nie mogłam się powstrzymać i napisałam rozdział. Wszystko zaczęło się od jednego pomysłu. Postanowiłam wprowadzić kolejną postać , która zamierza mojej dwójce wspomóc w ochronie świata - zapraszam :D 


XVII -"Under control"
  Nastał chłodny wieczór. Aaron i Alice spędzali miły wieczór. Podczas wcinania różnorodnych potraw śmiali się wesoło z żartów. To był ich czas i nic nie mogło tego popsuć- poprawka no może nic tego nie mogło popsuć, chodź w telewizji roiło się od tragizmu i nieszczęść. Tsunami, pożary , morderstwa, wojny, powodzie i wiele innych nieszczęść ludzkich wywołanych przez złe duchy. 
  Upadły potrafi manipulować marzeniami ludzkimi lecz to tylko namiastka tego co potrafi. Wywołuje wojny, wypadki oraz zabójstwa. Jest przesiąknięty złem i nie posiada uczuć. Jedynie Łowca z Ziemskim Aniołem potrafi stawić im czoła i odesłać do piekła lub zlikwidować. Pośród nich krąży legenda w której raz na stulecie powstaje para o sile, która może unicestwić świat. W historii była tylko jedna para, która zdołała pokonać wielu Upadłych z siłą równej unicestwienia planety. Niestety po ich śmierci powstali nowi Upadli.
  Aaron spoważniał przez chwile i spojrzał na jasną twarz swej wybranki. Był ciekawy co to za moc, którą włada i czemu akurat ona? Chciał ją uchronić przed tym ciężarem.
-Aaronie źle się czujesz?-zapytała
-Zastanawiam się jaką moc posiadasz-odpowiedział. Ali przysiadła się bliżej niego.
-Nie martw się . Nic mi nie będzie bo wiem, że mnie obronisz-Oboje postanowili nie kryć przed sobą prawdy.Chwyciła jego rękę i wydarzyło się coś niesamowitego. Ich ręce się chwyciły a nad nimi pojawił się znak  nieskończoności- taki sam jak ma Ali na ręce. Niebiesko-żółte światło , które wydawało się piękne i cieplutkie. Na ręce Chandlera ukazał się znak      . Spojrzeli sobie w oczy i pocałowali się. Światło pojaśniało a znak , który pojawił się nad nimi znikł. Oboje otworzyli oczy.
- Co się właśnie stało?-zapytał. Światło znikło  a Ali spojrzała na jego rękę.
-Teraz wiem, że mamy taką samą moc-stwierdziła 
-Zapytamy się jutro Milo-rzekł Aaron
-Dobrze- oparła się o jego ramię głową- ukrywałam się przez tydzień, ponieważ szukałam informacji o biologicznych rodzicach -posmutniała 
-Mogłaś mi powiedzieć. Pomógłbym ci
- Nie. Chciałam abyś skupił się na swoim treningu ale chcę abyś pojechał ze mną ich poznać -powiedziała
-Dobrze, będę cie wspierał-przytulił ją do siebie. Cały jego świat znajdował się w jego rękach. Najchętniej nigdy by jej nie wypuścił z ramion. Nastała głucha cisza jak przed burzą, która miała się rozpętać- ktoś zapukał do drzwi. Aaron spojrzał na uśmiechnięta Alice. Jak mógłby ją teraz zostawić ?Cóż mógł począć skoro natarczywe pukanie dzwoniło mu w uszach. Wstał niezadowolony z niedogodnej sytuacji. Otwierając drzwi ukazała mu się nowo poznana dziewczyna Caroline. Aaron miał minę jakby miał zaraz zamknąć drzwi przed nią.
-Hej to znowu ja....nachalna laska -uśmiechnęła się złowieszczo
-Coooo?...-zapytał z przerażeniem. W okół dziewczyny pojawił się ciemno-czerwony dym.
-Nie pozwolę-pomyślał Aaron. Chwycił za swój pierścień leżący na szafeczce i wycelował w nią
-HA HA ha-zaśmiała się jak prawdziwa bestia.Uniosła swą rękę i wypowiedziała niezrozumiałe słowa. Aaron uderzył z niewiarygodną siłą w ścianę
-Taki młody i słaby-westchnęła Caroline. Czyżby jej żal było?
-Upadła- powiedział głośno starając się wstać z podłogi.
-We własnej osobie -skłoniła się 
-Wam nigdy nie wybaczę-stwierdził trzymając się za ramię , które krwawiło. Nagle w pokoju obok zaświeciło się niebiesko-białe światło.
-zwęglone serce-wyszła z tego pokoju blond dziewczyna. Nie była już tą samą Alice. W okół niej była bariera a od niej można było wyczuć przytłaczającą siłę. 
-To niemożliwe!-krzyknęła Caro, której nogi ugięły się w kolanach. Moc Alice ciągle wzrastała a światło niesamowicie raziło. Aaron zasłonił oczy rękami.
-menulenkon jirom-powiedziała Ali. Caroline zaczęła krzyczeć niemiłosiernie aż wreszcie krzyki ustały a światło znikło. Ali upadła na podłogę. Aaron otworzył oczy i ku zaskoczeniu z Caroline pozostały jedynie ubrania.
-Więc, to jest jej moc?Trochę straszna-uklękł przed nią i podniósł.
                                          ***
  Aaron zaprowadził Alice w miejsce gdzie zazwyczaj spotykał się z Milo. Nie mógł pozostawić ich obecną siłę bez opieki. Zamiast Milana ujrzeli wysokiego mężczyznę odzianego w czarne ubrania. Cala trójka spojrzała po sobie 
-młodziaki- powiedział mężczyzna zatrzymując swój wzrok na Alice.
-A ty to?-powiedział zirytowany Aaron
-Twoje utrapienie do końca życia- uśmiechnął się nieznajomy.Odwrócił się za siebie
-Jak zawsze modnie spóźniony Milo-powiedział ciemno blond włosy mężczyzna oparty o drzewo , który przeszywał ich swoimi zielono-szarymi oczami-tak dawno się nie widzieliśmy-wyciągnął do niego ręce
-Ta to było wczoraj w mojej restauracji -westchnął Milo
-i zjadłem wszystkie różowe babeczki-zaśmiał się nieznajomy
-Aż się popłakała -stwierdził Milo
- I taki był plan
-Nie mów , że znowu wdrożyłeś epicki plan macki?-zapytał Milan
- A gdzie tam- po jego minie widać było, że jednak tak
- EJ! My tutaj dalej jesteśmy- przypomniał się Aaron
- A no wiem... to Charles- powiedział wesoło Milo, klepiąc swojego przyjaciela po plecach-pomoże Alice w treningu a ja zajmę się Aaronem
-O to wy się pozbyliście Eleny -stwierdził Charles podchodząc do Alice
- Spokojnie Charles, ona ich zaatakowała- uspokoił go Milo
-No przecież wiem. Zdradziła mnie suka więc się należało -Charles chwycił za ręce Alice i pociągnął za sobą
-Co jej robisz?-zapytał Aaron. Charls się zatrzymał na chwilę.
-Nie musisz być zazdrosny. Włos jej z głowy nie spadnie-powiedział a następnie ruszył przed siebie. Zatrzymali się po piętnastu minutach wędrówki.
- Mogłam sama iść. Nie musiałeś tego robić-stwierdziła Ali
-Musiałem inaczej uciekłabyś do jakiś krzaków-powiedział wyjmując telefon z torby.
-Przemień się. Będziemy walczyć-rzucił w nią kijem
-Ja tak nie potrafię.-powiedziała
-Przewidziałem to-Charls zamknął oczy i w okół niego pojawił się błyszczący biały dym. Liście niespokojnie zadrżały a na niebie pojawiły się ciemne chmury. Otworzył oczy a jego pierścień rozbłysnął
-Jesteś łowcą?-zapytała przerażona
-Posiadam moc Ducha Ziemi i Łowcy. Po śmierci Eleny moce wróciły do mnie-odpowiedział
-Kim ona była?-zapytała
-Duchem Ziemi i moją miłością lecz gdy się stoczyła -tu przerwał na chwilę-Upadłą . Za dużo pytań. Przemieniaj się 

niedziela, 3 sierpnia 2014

XVI

Chcę podziękować wszystkim za świetne pomysły (szczególnie Marcinowi, któremu bardzo stara się o fajne wątki). Tyle się ostatnio działo, musiałam się torturować oglądając różne romanse aby napisać ten rozdział. Mam nadzieje , że się spodoba.

 Rozdział XVI - "HOMECOMING" 
Dziś minął tydzień od incydentu z Eleną. Postanowiłem stać się silniejszy. Jedynie co musiałem zrobic to przejść trening. przygotowany przez Milo. Każdego dnia trening rozpoczynany był od sprawdzenia wytrwałości fizycznej. Skoro miał współpracować z Alice musiał jej dać czas na przemianę. W końcu bieg na 10 km nie był już wyzwaniem. Nauka zaklęć również stała się coraz łatwiejsza. 
-Chandler ! Masz ćwiczyć!-krzyknął Milo jakby od tego zależało jego życie. 
-Czasami mam wrażenie, że on ma ADHD.- pomyślał Aaron
Podsumowując od tego zależało jego życie lecz Chandler nie mógł się skupić. Zerkał na swój telefon w nadziei , że dostanie sms lub ktoś zadzwoni.Dręczył go brak kontaktu z jego całym blond światem. 
-Cholera!- przywalił pięścią w gałąź, która natychmiast się rozleciała a jej odłamki znalazły się w krzakach. Nie poddawał się - napisał kolejną wiadomość.
-Chandler!- usłyszał głos Millana zza krzaków.
-Chandler to Chandler tamto . Zarypię go -stwierdził Aaron
-Aaron?!- czarnowłosy był również poirytowany
- Nie , babcia Stefcia - i tak przez dobre dwie godziny chłopaki ganiali się po lesie. Wypowiadali zaklęcia oraz darli się na całe gardło. 
-Co się dzieje? jesteś nie skupiony- zapytał Milo
-Chodzi o Ali. Nie pisze nie odzywa się...- zmarkotniał Chandler
-Pewnie przez tą sytuacje z Eleną. Daj jej czas. Zaskocz czymś miłym
-Czym mam ją zaskoczyć ?- zapytał zaciekawiony Aaron drapiąc się po głowie
-zaprosisz ją na randkę ! najlepiej do domu. -krzyknął uradowany Milo
-Co mam zrobić?-zapytał rozczochraniec
-Zaproś! Ugotujesz coś smacznego. Umiesz gotować, prawda?-widocznie tylko Milan był podekscytowany 
-No... usmaże jajecznice, zajele gorącą wodą zupkę chińską -zerknął na poirytowana minę przyjaciela -to może zadzwonię do pizzerii ?
-a potem ona zobaczy wyrzucone w śmieciach opakowanie a twoje szanse u niej spadną-rzekł oparty o drzewo 
-brzmisz jakbyś był doświadczony-Chandler schował swój pierścień do torby.
-Skoro jesteśmy w lesie możemy coś upolować. Może niedźwiedzia?-zaproponował Milan
-Tu nie ma niedźwiedzi...
-Jelonka?- ten człowiek nie dość , że miał ADHD to rozwalał mój młodszego przyjaciela 
-Lubisz bambi?

-Przerwa na kolejny odcinek anime !-krzyknął podekscytowany Milo.
- nie no tylko nie to - jęknął Aaron. Obaj usiedli opierając się o drzewo 
-Nie marudź. Kirito obroni świat gier!- Aaron o mało nie dostał czkawki. Po 30 minutach przyszła do nich uśmiechnięto Alice. Jej mina się radykalnie zmieniła gdy tylko zobaczyła klęczącego przed Milanem
-Obiecuje ci Asuna , uratuje cię ! - krzyknąl Aaron wczuwając się w rolę Kirito. Ali opadła szczęka w dół i zaczęła się rechotać. 
-O hej to nie tak jak myślisz - Aaron poczerwieniał na twarzy
- Nie wnikam co robiliście -odpowiedziała mu
-No dobrze. Zapraszam cię na randkę do mnie do domu na 17:00
-Nie mogłeś mi tego w smsie napisać?-zapytała
-Dzwoniłem milion razy ale nie odbierałaś - posmutniał 
-Och, tak wiem . Zajęta byłam , przepraszam . Więc do 17:00!- odwróciła się i wróciła do domu. 
-Milo tryb gotowości - rzekł Aaron
- Tak jest! Cel: gotowanie !- uśmiechnął się. 
Zbliżała się godzina 17:00 . Aaron zgodnie ze wskazówkami Milana wyrzucił śmieci. Jego przyjaciel zajmował się potrawami. Schodząc na dół zaczepiła go sąsiadka , która od nie dawna się wprowadziła . Miała ok. 170 wzrostu i ciemną karnacje, która wskazywała na wschodnią.
-Witam , jestem Caroline. -powiedziała uśmiechając sie uroczo
- Aaron -odpowiedział biegnąc do śmietnika. Dziewczyna za nim powędrowała.
-Jesteś tu nowy?-zapytała 
-Stary, znaczy długo tu mieszkam ale tylko czasem bywam w domu. Wybacz ale śpieszę się. -Aaron pobiegł do swojego mieszkania aby kontynuować przygotowania.
-Kolejny Łowca- mruknęła Caroline.
 Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Obaj jak porażeni prądem spojrzeli na zegarek. Punkt 17:00.  Milo zdążył włączyć romantyczną muzyczkę i wbiegł do kuchni aby wyskoczyć z okna.
-Powodzenia - a następnie wyskoczył z okna wprost na krzaki. Usłyszał rozmowę sąsiadów.
-Pewnie ta z 5 piętra znowu wyrzuciła kochanka -powiedział jakiś męski głos
- A nie z 2 piętra? On żyje- odpowiedziała jakaś kobieta
- Żyje bo lubi- usłyszał jakiegoś żartownisia. Aaron odkleił się od okna i poszedł do przedpokoju i otworzył drzwi. Stała tam Ali ubrana w czarną sukienkę. Aarona aż zatkało
-Pięknie wyglądasz- stwierdził nie mogę oderwać od niej wzroku. 
-Dziękuje - odpowiedziała z rumieńcami na twarzy. Eleganckim ruchem znalazła na w jego mieszkaniu. Aaron wprowadził ją do swojego pokoju na, którym były świece i jedzenie. 
-Teraz możemy sobie spokojnie porozmawiać- stwierdził głośno
- Pewnie- potwierdziła jego słowa lecz miała wrażenie, że są obserwowani. Rozejrzała się nerwowo po pokoju.

niedziela, 20 lipca 2014

XV

W poprzednim rozdziale...
"Wybiegła z domu wprost na pewnego wysokiego chłopaka. Oboje wylądowali na chodniku odstraszając gołębie
- Jejku ale z ciebie rakieta. Nie wiedziałem , że na mnie lecisz- odpowiedział uśmiechając się
-Aaron!- dziewczyna długo nie myśląc rzuciła mu się na szyje. Przechodnie wpatrywali się na dwójkę, która leżała na chodniku"

               XV- Goodbye Elena, Welcome Milan -co się stało?-zapytał zaniepokojony
-Nie chcę o tym rozmawiać. Po prostu mnie przytul-łezka spłynęła z jej policzka. Aaron przytulił ją do siebie.
-Chyba powinniśmy wstać-powiedział patrząc na przechodzących obok ludzi.
-Jakie słodkie gołąbeczki!-Alice usłyszała damski głos, a przed oczami ukazała się Shinigami.
-Posiadasz nowego Anioła-ucieszyła się
-Ona mnie widzi i słyszy- powiedziała zszokowana shinigami. Ali i Chandler wstali z chodnika.
-Wyczuwam niebezpieczeństwo-stwierdziła brązowowłosa Shinigami
-Nie przesadzaj Beatrice, bo gadasz tak od wczoraj-powiedział Aaron
-Ma racje- poparł ją Julio. Alice i Aaron spojrzeli po sobie.
-Może krótki spacerek?-zaproponował
-Chętnie- odpowiedziała. Spacer miał być krotki lecz spędzili całe popołudnie. Słońce zaczęło zachodzić. Blondynka ustaliła z rodzicami, że weźmie pokój na poddaszu a Elena zadomowi się w pokoju z Arią. Wzięła szybki prysznic i z uśmiechem wspominała spacer z Aaronem.  Ali powróciła do swojego pokoju w egipskich ciemnościach. Rzuciła ręcznik na krzesło i chwyciła za kołdrę Nagle podskoczyła, ponieważ w jej łóżku ktoś już leżał. Zapaliła nocną lampke
-Bosh Aaron! Leżysz w moim łóżku jak psychopata- szepnęła w jego stronę
-wolę określenie "leżysz jak demon lub jak James Bond"- obdarzył ją uśmiechem. Ali usiadła na łóżku i układał biżuterie w pudełku
-czemu tu jesteś?-zapytała zaciekawiona. Położyła się obok niego zabierając swoją kołdrę oraz odkrywając Aarona z rozpiętą czarna koszulą.
-chcę czegoś spróbować- odpowiedział
-skąd wziąłeś ten tekst? Czyżby z poradnika?-spytała rozbawiona.Aaron podniósł się aby zgasić lampkę. Ali poczuła na swojej twarzy ręce Aarona. Były takie ciepłe i delikatne. Widziała zbliżającą się jego twarz. Serce biło jej jak oszalałe stado wilków. Wreszcie ich usta zetknęły się ze sobą. To był jeden z tych pocałunków na poważnie. Ali poczerwieniała na twarzy a na cały ciele czuła euforie. 

-Dobranoc-szepnął z lekkim uśmiechem. Ponownie się podniósł i wyszedł oknem. Ali jeszcze przez chwile nie mogła złapać tchu.
  Następnego dnia Aaron zapukał do drzwi Levinów. Otworzyła Elena
-Hej-zmierzył ją wzrokiem-Jest Alice?-zapytał grzecznie
-Niestety nie mam jej w domu. Niedługo powinna być. Wejdziesz?-zaproponowała Elena
-Skoro tak mówisz...- Aaron wszedł do domu
-Może się czegoś zimnego napijesz? Taki upał na dworze-wyciągnęła z lodówki sok mandarynkowy
-Jasne, dziękuje-westchnął ciężko, ponieważ nie mógł nigdzie znaleźć Alice. Nie było jej w szkole ani w domu. Gdzie mogła pójść?
-więc, jesteś jej chłopakiem?-zapytała unosząc brew.
-My... jeszcze nie-zerknął nerwowo na szklankę z sokiem.
-Słyszałam was wczoraj w nocy-uśmiechnęła się uroczo. Chandler nerwowo złapał za szklankę i wziął łyka soku.
-Dobrze, że przyszedłeś- ujawniła swój złośliwy uśmieszek. Nagle Aaron złapał się za gardło, które się zaciskało. Chełstami brał powietrze
-Co ty mi zrobiłaś...-szepnął opadając z sił.
-Moony detention-wypowiedziała energicznie przed opadającym na podłogę Aaronem
-Wstań Aaronie. Dobrze, że nie wybudziłeś swoich mocy Łowcy Upadłych-powiedziała spokojnie Elena. Na jej nadgarstku ujawnił się znak nieskończoności ∞. Aaron wstał gotowy na nowe rozkazy. Jego oczy utraciły blask.
-Idziemy Aaronie-powiedziała stanowczo. 
  Elena prowadziła Chandlera przez ciemne oraz wąskie uliczki. W końcu znaleźli się w podziemnej piwnicy. Było tam zimno i ciemno. Elena zatrzymała się obok związanej do rur Alice
- Aaron! - ucieszyła się na jego widok
-Uderz ją , żeby się zamknęła-powiedziała władczo Elena. Ali nie rozumiała dlaczego Aaron zbliżał się do niej z podniesioną ręką
-Aaron! Co ty wyprawiasz?!-zapytała spanikowana Ali. Była skulona
-Masz się zamknąć!-krzyknął uderzając ją w twarz. Na jej policzku pojawiła się kolejna rana.Jej liczne rany uświadamiały, że jest torturowana od rana. Jednak rana zadana przez Aarona była najboleśniejsza. Oczy jej zaszkliły się od nadmiaru emocji. Elena założyła ciemny płaszcz oraz wyciągnęła księgę.
-Teraz ją zabij-powiedziała rudowłosa. Aaron stał obok przestraszonej dziewczyny, która miała ochotę krzyczeć. 
-Aaron...-szepnęła z ostatnią nadzieją w sercu. Nagle usłyszeli ciężkie nadchodzące kroki. Zza nimi ukazał się zakapturzony nieznajomy.
-Witaj Eleno- powiedział 
-Milan, byle szybko-popędziła go
- Nie będę słuchał najgorszej suki -wymierzył swój pierścień w jej stronę- pierścień ją sparaliżował
-Zawsze wiedziałam, że będziesz tym co mnie pokona-stwierdziła. Milan bez wahania rzucił w nią 3 nożami.-niech cię diabli-wydusiła z siebie ostatnie słowa i po chwili zamieniła się w czarny pył. Aaron stojący obok Ali z zamiarem zabicia swojej miłości nagle oprzytomniał. Czuł się jak po koszmarze. 
-Jestem Milo, Łowca Upadłych- powiedział mężczyzna o niebieskich oczach i jasna brązowych włosach.Był ubrany w czarne szaty.Uwolnił wraz z Aaronem Alice. 
-jesteś wstanie iść?-zapytał Milan
-Może ci pomóc- zaproponował zatroskany Aaron.Spojrzał na jej twarz a potem na ręce i nogi.
-Nic mi nie jest-stwierdziła ledwo mówiąc. Oboje pomogli jej się wydostać z piwnicy.

sobota, 12 lipca 2014

XIV

Większość czytelników pewnie padnie na zawał. Co mi się stało, że napisałam notkę? Lepiej pozostawcie emocje na później. Elena dużo emocji przyniesie wraz z swoim pobytem.

"who am I"

Po rozmowie z Ali z Aaronem- szybko zasnął . To nic , że spędzała już 3 noc u swojego kolegi. I myślicie, że ktoś zadzwonił? Niestety telefon milczał jak cholerna egipska ciemność. Znaczy głuchość, a może cisza? Całkiem możliwe , że jej telefon zamienił się w cichego ninje , które nie pokazuje połączeń. Ali leżała w łóżku lecz nie spała. Nie mogła usnąć po tylu informacjach. Złapała za telefon. Było tylko jedno połączenie nieodebrane- Aria . W sumie to było przygnębiające, mało co pamiętała i prawie nikt się nie interesował. Może Aaron dzwonił do jej rodziców? Alice przewróciła się na drugi bok. Cóż, jedyne co mogła zrobić to czekać do rana...
Brązowo włosy otworzył oczy. Tak, było rano a niebo przedstawiało codzienny spektakl "wstawania słońca". Aaron czasami miał wrażenie , że jest tylko mało ważnym widzem . Tylko bardziej kapryśne są kobiety " Halo jestem słońcem i dzisiaj poświecę ci w oczy a jak będę ci potrzebne to się schowam za chmurami". Wstał potykając się stertę książek. Ten dzień zapowiadał się świetnie. Taka sobie sobota, a może weekend? Prawdopodobnie Ali dzisiaj wróci do domu. A on sam znowu zostanie- przecież, nie może jej zatrzymać !" A może jednak? Upić, przywiązać do krzesła i wsadzić do piwnicy? "- Aaron aż poczerwieniał od tych myśli. Wyjrzał przez okno - rozpadał się deszcz. Postanowił sprawdzić czy blond włosa nadal śpi. Cichutko aby nikogo nie obudzić zakradł się do własnego pokoju. Pchnął drzwi i rozległ się dźwięk piszczących, starych drzwi.
- Nie wiedziałam, że chcesz poderwać kogoś- usłyszał cichutki dziewczęcy głosik- i do tego zakradasz się jak prawdziwy James Bond
-o cholera!- szepnął Aaron. Ali miała w ręce jego tajemniczą książkę pt " Jak sprawić aby dziewczyna stała się twoją partnerką".
- Ja mogę to wytłumaczyć! - rzekł chłopak
- Po prostu przyznaj się z kim chciałeś dzielić romantyczne chwile-powiedziała rozbawiona Ali. Puściła oczko do zarumienionego Chandlera . Chuda rączka odłożyła książkę na komodę i wstała z łóżka. Chłopak naburmuszył się i ciężko westchnął
- Z nikim... to tylko... ktoś zostawił- tłumaczył się
- I niby mam ci wierzyć? - obdarzyła go pełnym uśmiechem
-Tak właśnie -spojrzał morderczym wzrokiem. Blondynka zbliżyła się do niego
-Aaronie , mój drogi przyjacielu... będę się zbierała się do domu.-powiedziała
-Jak sobie życzysz-mruknął-odprowadzę cię
-Dobrze daj mi parę minut- Ali wyszła z pokoju . Po kwadransie była gotowa do wyjścia. Wyszli trzaskając drzwiami frontowymi. Aaron rozłożył parasolkę i trzymał na ich głowami.
- To powiedz mi kim jest ta dziewczyna? Chociaż jak się nazywa-męczyła go
- Nie- odpowiedział krótko.Czemu się uczepiła tego? Przecież to on jej wyznał swoje uczucia. Może nie pamiętała .
-Mi nie powiesz? Przecież najlepszym przewodnikiem jest płeć przeciwna- zarumieniła się
-Alice, jesteśmy na miejscu- specjalnie ominął temat.
- Dziękuję ci za wszystko-przytuliła się do niego a potem weszła do domu.- na pewno nie chcesz wejść do domu?
- Pewno- wydobył z siebie sztuczny uśmiech. Nie lubił pożegnań.
-Więc do poniedziałku. Żegnaj- Ali zamknęła drzwi. Była w ukochanym domu. Niestety nie przywitała ją radosna atmosfera. Na górze ktoś się kłócił. Ali postanowiła to sprawdzić i poszła na górę.
- To jest nasza córka! - krzyczała rozpłakana mama.
- Mamo, co się dzieje?-zapytała. Wszystkie pary oczu powędrowały na blondwłosą , jakby zobaczyli ducha.
-Cześć , jestem Elena-rudowłosa , nieznajoma podała jej rękę. Ali ścisnęła z pełnym wdziękiem. 
- Alice
-Cieszę się, że mogę cię poznać. Tyle plotek słyszałam na twój temat. Jesteś piękna.- Ali spojrzała na nią wzrokiem zabójcy. Nawet się nie znają a ona wychwala jej urodę? Coś nie tak z rudowłosą osóbką. Niby taka niska jak jej mama. 
- Taaa... to powiecie mi co się dzieje?- zwróciła się do rodziców. Po ich wyrazach twarzy można było wnioskować, że nie pierwszy dzień trwa konflikt.
-Dziewczynki idźcie do pokoju- powiedział zdenerwowany ojciec. Dziewczyny posłuchały się i opuściły korytarz. W pokoju zastały leżącą Arie zajętą muzyką i portalami plotkarskimi. W pokoju nastała cisza. 
                                                                 ***
Nastała leniwa niedziela. Elena nocowała u Levinów.  Blondwłosa nie rozumiała co robiła Elena w jej łóżku. Postanowiła porozmawiać z ojcem.
- Tato, kim naprawdę jest Elena?- zapytała najmłodsza z rodziny. Mężczyzna wyłączył telewizor.
-Jest naszą córką, która zaginęła krótko po tym  jak się urodziła. Ty jesteś adoptowana. Uznałem , że powinnaś wiedzieć mimo sprzeciwu mamy- nastała niezręczna cisza- Nadal cie kochamy i wychowaliśmy jak własne dziecko- Ali spojrzała na zdjęcie rodzinne . Kim ona tak naprawdę jest? Kim są jej rodzice?  Tyle pytań obijało się po jej głowie
-Dziękuje, muszę wyjść- Jedyną osobą , którą chciała widzieć to Aaron. Jedyny znany jej przyjaciel. Wybiegła z domu wprost na pewnego wysokiego chłopaka. Oboje wylądowali na chodniku odstraszając gołębie
- Jejku ale z ciebie rakieta. Nie wiedziałem , że na mnie lecisz- odpowiedział uśmiechając się
-Aaron!- dziewczyna długo nie myśląc rzuciła mu się na szyje. Przechodnie wpatrywali się na dwójkę, która leżała na chodniku.

sobota, 28 czerwca 2014

XIII

   Notka troszkę szybciej. Mam nadzieję, że się spodoba! W następnym rozdziale zawita Elena- ciekawe co wykombinuje dla Alice i Aarona? Ostatnio wszędzie widzę pary AA- Alice i Aaron , Aria i Alex. Chyba powinnam odstawić Vanish lub zapisać się na anty AA XD . Nowa zakładka - Blogarnia


 " Oblivion"- coś co nie powinno istnieć nie zostanie zapamiętane. Jedynie Anioły i Upadli są naznaczeni. 

-przepraszam Alice. Za wszystko i nie dotrzymałem obietnic . Nie jestem wstanie już cię obronić. Jestem rad, że zdążyłem przeprosić-powiedział cicho Evan. Po jego minie można było stwierdzić,że bardzo cierpi. Alice mocno trzymała jego ręce.
-Już nic nie mów...będzie dobrze- powiedziała bardzo ciepłym głosem.
 Aaron stał naprzeciwko Upadłemu. Znał swój los oraz wiedział, że podzieli go z Evanem. Zakapturzony Upadły wyciągnął ręce w kierunku Aarona. Chłopakiem targały emocje. Jego kolana ugięły się a jednocześnie poczerwieniał ze złości" Co robić? Co począć? Jak to zrobić?"- gorączkował się. Wiedział, że jeśli uciekną to i tak zginą. Spojrzał na cierpiącego z bólu Evana. Chociaż go nie lubił  to było mu żal go.  Aaron podniósł nóż leżący na ziemi. W tej samej chwili niebo pojaśniało. Wszystko obok nich jaśniało, a dziwnym dźwięk przytłaczał. Alice i Aaron opadli z sił. Przez jasne światło nic nie widzieli a dźwięk bombardujący uszy denerwował. Alice postanowiła bronić ostatnie chwilę Evana. 
Chandler przez chwilę zastanawiał się czy tak wygląda śmierć. Rzucił przed siebie nóż a dźwięk stał się nie do zniesienia. Alice ponownie złapała za rękę Evana a raczej Upadłego Julio. Z jego rany zaczął się unosić lśniący, brokatowy dymek. Julio poruszył ustami
-Zawsze będę przy tobie, przepraszam...
-Nie masz mnie za co przepraszać! Żyj!- Krzyknęła złotowłosa. Jego głowa opadła luźno. Po kilku sekundach jego ciało zamieniło się w unoszący się dym. 
-NIE!! EVANNN! - Alice nie wiedziała co się z nią dzieje. Świat zaczął jej wirować przed oczami i chwilę potem zemdlała. Aaron wytrzymał parę sekund więcej. Dojrzał Upadłego, który wyciągał nóż . Trafił go w ramię. Po tych paru sekundach również zemdlał. 
Alice otworzyła swoje ciężkie powieki. Czuła jakby jej nadgarstek palił ścięgna. Rozejrzała się dookoła- ściany otaczające ją miały niebieski kolor. Jedynie co wiedziała to, że nie jest w swoim pokoju. Aaron wszedł do pokoju i zauważył, że dziewczyna nie śpi.
-Cześć! Jak się czujesz?- zapytał troskliwie
-Chyba dobrze- powiedziała Ali
-Pamiętasz co się stało dwa dni temu?- zapytał zaciekawiony. Sam nie wyglądał najlepiej. Był poobdzierany ze skóry-jakby walczył z nawiedzonym stadem kotów.
-Dwa dni temu... tyle spałam? 
-Hmmm- mruknął
- Aaron, ja nic nie pamiętam- Ali złapała się za głowę.
-spokojnie- powiedział i przytulił ją do siebie- twój chłopak- Evan poświęcił życie aby cię ratować. Potem zraniłem Upadłego i oboje zemdleliśmy. Kiedy się obudziłem walczyłaś z Upadłym ale jakby to nie ty. Zadałaś mu parę ran złotym nożem i powiedziałaś " dimisissem eam ad inferos" . Zakapturzony rozsypał się a ty ponownie zemdlałaś.
- Evan? Kto to jest ?
- To tak naprawdę Julio, który stał się Upadłym poprzez złamanie prawa- odpowiedział jej
- Ugh- jękła Levin i złapała się za nadgarstek.
-Pokaż -powiedział zatroskany Chandler. Złapał za jej nadgarstek i przeraził się tym co zobaczył. Miała na nadgarstku znak nieskończoności. Oboje popatrzyli na siebie z przerażeniem.

poniedziałek, 23 czerwca 2014

W połowie...

   Yeah ! Powróciłam jako zombi :D Już niedługo pojawi się nowa postać -rudowłosa piękność, która zawróci w głowie nie jednemu chłopakowi. Niestety mój rozdział jest napisany w połowie a dalej jestem w kropce. W przyszłym tygodniu pojawi się nowa zakładka tzw pojęcia. 
Elena Dunham
Utalentowana Włoszka, która posiada znak nieskończoności. Uwielbia się droczyć i bardzo często jest cyniczna.
 Jak wiecie, Evan okazał się Julio- która tak naprawdę nie zniknął. Niestety broniąc Alice zaryzykował własnym życiem. W następnej notce chcę ujawnić dalsze losy Aarona. Ciekawa jestem czy jego uczucia są stałe.  Po całym wydarzeniu razem z Alicją porozmawiają sobie na ten temat. 

środa, 4 czerwca 2014

XII

    "Unintended"

Wybaczcie mi to, że tak długo nie dodawałam notki. Znowu składam życie do kupy. Jednakże treść tej notki była już dawno zaplanowana -wcześniej niż moje życie się posypało. Dedykacja miała być dla mojego byłego (chciałam mu pierwszy raz pokazać moje dzieło) ale w sumie skoro nie jesteśmy razem to dedykują ją dla Naffa i Koizumi.

     Było rano a nawet zbyt rano dla normalnych ludzi. Leniwe 
słońce chciało zatrzymać się. Szarość ogarnęła całe podwórko. Wściekły zegar cykał i denerwował dziewczynę. Dzień w dzień tylko cykał do przodu"i wcale mu się nie znudziło" pomyślała. Miała jeszcze do 7 dwie godziny i jakoś musiała to znieść. Patrząc po pokoju zauważyła, że dawno nie sprzątała. Po drugiej stronie spała Aria
-Mamo, daj mi spać-mamrotała przez sen ośliniając poduszkę i rękę. Dziewczyna ile razy by tego nie widziała zawsze poprawiało jej to humor. Powoli wstała uśmiechając się do świata "helloł świecie, dzisiaj będzie ładny dzień" pomyślała. Wybiła godzina 6 a budzik w telefonie Arii zaczął grać piosenkę Tegan and Sara - Where Does the Good Go. Obie popatrzyły na siebie przez chwile. Po chwili Aria pobiegła do łazienki cała czerwona. 
-Jak zwykle- westchnęła rozczochrana Alicja. Ubrała się białą sukienkę, co było już błędem. Kolor biały przyciągał plamy... 
    Tego dnia Ali i Evan jak co dzień mieli iść do szkoły. Evan czekał na nią siedząc na bramie. Ali zawsze zastanawiała się jak on to robi i te metalowe strzałki nie wbijają mu się w tyłek xd. Wybiegła z domu lekko trzaskając drzwiami.
-Cześć piękna- powiedział z uśmiechem. Blondynka zaczerwieniła się. 
-Może, nie pójdziemy do szkoły?-zaproponowała
-Ale czemu Alicjo? uśmiechnął tak jak zawsze to robił
-Spędzimy więcej czasu razem
-Znowu będziesz miała zaległości- złapał ją za rękę-chodźmy, przynajmniej się spóźnimy.
-Proszę, proszę 
- No dobrze- dalej szli spacerowym krokiem. Nagle zadzwonił telefon Evana. Chłopak pocałował Ali w policzek i puścił jej rękę. Oddalił się od niej bez słowa i spokojnie rozmawiał szeptem. Ali nigdy nie widziała u niego takiej poważnej miny. Po kilku minutach wrócił do niej.
-Spotkamy się w szkole- pocałował ją w czoło - kocham cię.
I odszedł szybkim krokiem. Całe jego zachowanie było dziwne. -Może ma inną?-pomyślała-powinnam go śledzić
      Aaron tymczasem śledził zakapturzoną postać. Od czasu do czasu widać jedynie blask głębokich niebieskich oczu. Zadanie miał utrudnione, ponieważ wiedział, że jeśli zostanie odkryty zostanie zabity. I jak niby miał zabrać tą pieczęć upadłego? I wszystko po to aby zebrać nowe informacje o swoim stróżu. Skoro nie mógł nic zrobić to przynajmniej oczekiwał na okazje. Po drugiej stronie słychać było rozmowy pracowników w piekarni. Zakapturzona postać wpatrywała się swój zegarek. Aaron jedynie mógł dostrzec znak nieskończoności   na jasnym nadgarstku postaci. Słońce przykryte chmurami nie nagrzewało zbytnio ziemi. Obejrzał się do tyłu i zauważył następną zakapturzoną postać-no to już po mnie- pomyślał. Jednak postać szybko znalazła się po drugiej stronie Aarona. W tym czasie z jasnej szyi spadł łańcuszek. Obaj popatrzyli się do tyłu. To była Ali
-UCIEKAJ-obaj krzyknęli. Zakapturzona postać Upadłego wycelowała nożem w nią. Dziewczyna zamknęła oczy ale po chwili je otworzyła. Ktoś ją ochronił.LINK
 -Cholera dostałem?-pomyślał wybawca. Nawet nie zorientował się, że to nie jeden a 3 noże z trucizną trafiły w jego brzuch. Nad jego głową pojawiły się złote włosy
-Nie... to nie możliwe... to po prostu nie możliwe- łzy zaczęły spadać po policzkach - Evan
-Kocham cię- uśmiechnął się bardzo delikatnie- posłuchaj mnie teraz uważnie dobrze? Jestem Julio ten sam co cię uratował po wypadku. Wtedy gdy kazałem ci uciekać, niestety mnie złapali i stałem się Upadłym. Niestety nie posiadałem zbyt dużej siły, ponieważ nie zabiłem nigdy. Upadli rosną w siłę wtedy gdy kogoś zabiją.  Jako pół człowiek i pół Upadły-nie dokończył ponieważ musiał wykrztusić krew. Alice bardzo mocno ściskała jego ręce
-Evan! Nie umieraj proszę! 
W tym czasie Aaron ustawił się na przeciw Upadłemu...

poniedziałek, 19 maja 2014

XI

Już jest nowy rozdział ! Połowę napisałam w zeszycie (tak w Macu xd) a drugą połowę dopasowywałam z moim wyobrażeniem. Ogólnie lubię swoje postacie- w każdej z nich jest trochę mnie.

 "Madness"
Było już po lekcjach. Klasa wyszła a została tylko Ali z Aaronem. Słońce wypalało im móżdżki. Dziewczyna postanowiła wstać i oparła się na ławce, w której siedział Aaron.
-Chyba miałeś mi coś do powiedzenia- uśmiechnęła się nieśmiało
-Chyba tak- odpowiedział 
- Więc słucham
- Mam małe pytanie. Dlaczego z nim jesteś?
- O co ci chodzi?- zapytała. Wpatrując się w podłogę próbowała ukryć swoje zmieszanie
-Ali... ja... wróciłem dla ciebie. Musiałem wyjechać i znaleźć mojego shinigami
-Znalazłeś?
-Nie... ale słyszałem , że mógł się z piekieł wydostać- dziewczynie zrobiło się gorąco ze złości a jej policzki przybrały kolor purpurowy
-Posłuchaj mnie uważnie bo nie będę powtarzać. Zostawiłeś mnie w szpitalu, zostawiłeś ból w moim życiu. Nie było Cię 2 miesiące. Nie odbierałeś telefonu. Płakałam po nocach mając nadzieje, że wrócisz
-Wiem, przepraszam
-Nie przepraszaj. Ja zaczęłam swoje życie z Evanem. Wiem, że mnie nie zostawi
-Mylisz się-patrząc w podłogę próbował ukryć ból zazdrości.
-Tak? Niby dlaczego?
-Spójrz w oczy i powiedz mi co widzisz
-Widzę twoje łzy w oczach i moje odbicie- powiedziała. Po chwili coś do niej dotarło. Nie mogąc tego znieść wybiegła z sali. Łzy jak wodospad spływały jej po policzkach. Biegła przez korytarz zapełniony uczniami. Znalazła się na schodach i przez nieostrożność potknęła się i spadła. Przy jej boku znalazł się Evan z tym pięknym uśmiechem.
-hej, pomogę ci- podał jej rękę
-nie chcę, nie trzeba- nadal miała łzy 
- Co się stało?- zapytał z troską
-Nic, proszę zostaw mnie. Jestem okropną osobą-kucnął przy niej i objął. Po jakimś czasie przestała się szarpać i się uspokoiła. 
-Ktoś ci coś zrobił?- zapytał głaszcząc po włosach
-Nie, ja zrobiłam coś - odpowiedziała. W tym czasie Aaron widząc ich razem postanowił wyjść ze szkoły i oddalić się by nie widzieć ich razem. Tak naprawdę Ali jest jego pierwszą miłością i teraz płakała przez niego samego. Ten widok był dla niego nie do zniesienia tym bardziej, że był tam Evan. Aaron go nie znosił przede wszystkim dlatego, że jest z Alice. Poza tym był dziwnym chłopakiem i nie miał anioła. 
   Ali widząc sylwetkę Aarona schodzącą po schodach wtuliła się bardziej do Evana. Myślała, że w ten sposób nie zauważy jej łez na widok Aarona. Po prostu nie chciała go skrzywdzić, i tak naprawdę nie wiedziała jak ma się zachować. Niestety Evan od zawsze był obserwatorem i zawsze zauważał dziwne zachowania. Pomógł wstać swojej towarzyszce. Bardzo ją kochał i nie widzi bez niej przyszłości. Bardzo lubi mieć ją przy sobie. Ten pierwszy raz nie chciała mu powiedzieć co się stało, choć sam miał wiele przed nią tajemnic. Kątem oka zauważył Aarona oddalającego się od szkoły. W jego głowie zaistniała tylko jedna myśl "to jego wina". Odprowadził ją do domu.
  Alice była blada jak ściana. Źle się czuła z tym jak to się wszystko potoczyło. Miała trochę dosyć tego całego zamieszania, tajemnic, nie domówień. Gdy tylko weszła do domu od razu zostawiła płaszcz i buty.
- Ali , chodź na obiad- zawołała Aria
-Nie jestem głodna- i odeszła. Wszyscy domownicy doznali lekkiego szoku. Alice nie chce jeść? Przecież kocha jedzenie. Tymczasem ona położyła się na łóżku. 
  

niedziela, 11 maja 2014

Trochę w przyszłości

   Jestem w trakcie pisania następnej notki. Niestety przedłuża się , ponieważ muszę nabyć pewną wiedzę. W opowiadaniu będzie wydarzenie, które mam nadzieje będzie zaskakujące. A tymczasem... macie jakieś pytania? Jeśli ktoś ma pytania proszę śmiało pisać na blogu lub na e-mail liwcia94@vp.pl . Chętnie odpowiem. 
   Alice- dziewczyna na siłę zrobiona "wielką duszą" przez społeczeństwo. Jest naiwna i trochę szalona. Pomimo negatywnych cech pokaże jeszcze na co ją stać. W tej chwili jest poddawana próbie
   Nazwałam siostrę Ali tylko i wyłącznie, ponieważ uwielbiam imię Aria. Wykształcenie mam muzyczne, więc kojarzy mi się z osobą bardzo utalentowaną, kreatywną. Myślę, że w przyszłości może ratować im tyłki. 
   Aaron- tu czeka na ciebie cios. Alice jest zakochana w innym. Czy podda się? Kibicujcie mu, chłopak ma nie łatwo! Dalej będzie jeszcze czekał kolejny cios. 
   Evan- pół człowiek, pół...reszta w następnej notce. Okaże się czy jest wrogiem, czy sprzymierzeńcem. Nastąpi w nim jakaś zmiana. Powinniście już zainwestować w stos chusteczek lub znicze.
  Kto zapłaci cenę Ali? Co się stało z przyjacielem i wybawcą Julio?
To już nie długo się rozwiąże. Nowa notka powinna pojawić się w przyszłym tygodniu. A teraz Aria i Alice

  

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

X

"Cudowny poranek "


  To był zwykły ponury poranek. Zimne powietrze pobudzało umysł. Codziennie rano Evan odprowadzał Ali do szkoły.
-Wiesz, że dzisiaj mamy kartkówka?- zapytała
-Bla, bla, bla- odpowiedział. Nie dość, że mi w domu o nauce trują to jeszcze w szkole o tym słyszę
-Ty, to masz problemy
-W zasadzie to nie mam - uśmiechnął się- ale wiesz, słuchanie tego samego denerwuje- rzucił skórką od banana za siebie. Ali tylko przewróciła oczami. "Jest taki, taki..."- nie dokończyła. Rzeczywiście, Evan różnił się od wielu osób: zachowaniem, wymową i pięknem.
-Gdyby było lato...- rozmarzyła się
- Gdyby baba miała dziada- zaśmiał się
     Cóż, przez tego dziada połowa szkoły patrzy się na mnie dziwnie. Druga połowa chce go naśladować. To trochę dziwne, że jedna osoba może tyle zmienić. Z chaosu po bezkres chaosu, którego nie da się opanować. Ta ilość energii porównywalna z prędkością internetu. Przynajmniej to, jest mi znane. 
 Nagle Evan wyciągnął śniadanie. Były to zwykle kanapki, tyle, że śmierdziały czosnkiem. 
"Przynajmniej nie jest wampirem"- pomyślała.
-Chcesz-zapytał
-Nie dzięki- skrzywiła się. Evan to spostrzegł. Odwrócił się tyłem do niej i założył kaptur na głowę.
-Co ci?-spytała. Evan nagle się odwrócił
-JESTEM CZOSNKOWYM POTWOREM! ATAK!!!!-wydarł się. Zbliżył kanapkę do niej.
-Blee...
-Zginiesz marnie!- zaczął ją gonić po chodniku. Zaspali pracownicy sklepów wpatrywali się w poczynania młodych wychylając się zza lady. Taka energia w tym mieście raczej nie była spotykana. 
Ali cofając się przed potworem pośliznęła się na skórce od banana. Sama wylądowała artystycznie na tyłku ze skórką od banana na głowie.
-EVANNNNNNNNNNNNNNNN!!!!!!- przez ten krzyk wyleciało parę gołębi z dachu. Słońce powoli i chytrze rozrzucało promieniami. Rozbawiony, prawie do łez podszedł do niej lekkim krokiem
-Powinnaś nosić czapki-powiedział, szczerząc zęby- do twarzy ci
-Już po tobie
-A co po mnie?- zapytał rozbawiony. Wyciągnął rękę aby zdjąć z jej włosów skórkę.
-Jak tylko wstanę to cię powieszę na gałęzi
-A suchej??
-Suchej gałęzi- odpowiedziała prawie warcząc. Podał jej rękę aby wstała. Nic nie myśląc, złapała za ofiarowaną, pomocną dłoń. Energicznie wstała
- Pożałujesz...- nagle urwała. Stali naprzeciw siebie, nadal trzymając się za ręce. Twarz Evana spoważniała i zbliżała się coraz bardziej do jej twarzy.
-Kocham cię- powiedział.
-Ale..ale... dopiero co się poznaliśmy-mruczała pod nosem
-Nie ważne-pocałował ją. Ta chwila trwała, jakby całe życie. Alice była czerwona na policzkach. Na moment , może chwilę zamknęła oczy. Dotknął palcami wisiorka
-Nie ściągaj go nigdy, proszę- poprosił
-Dobrze-odpowiedziała rozmarzona. Jego obecność sprawiała, że czuję się tak dobrze...Niesamowicie. Ciepło bijące od jego ciała wprawiało ciało Ali o ciarki. 
 Jakieś brązowe, długie włosy zniknęły za zakrętem. 
-Chodźmy stąd -pociągnął ją 
-Dobrze- nadal rozmarzona odpowiedziała. Evan liczył na taką reakcje. 
 Będąc już w szkole musieli się rozdzielić, ponieważ zajęcia dodatkowe każdy posiadał inne. Ali kierując się do swojej klasy, miała wrażenie, że o czymś zapomniała. Wchodząc do klasy straciła władze nad szokiem. W ławce czekał na nią Aaron. Opuściła na podłogę książki .
" No to się porobiło"- pomyślała-"zapomniałam, że wrócił"
Szybko schyliła się aby pozbierać książki. Wpatrując się w podłogę usiadła obok Chandlera
-Hej- powiedział. Na szczęście uratowała ją nauczycielka. Ali przez wszystkie lekcje przygryzała sobie wargi. Nie wiedziała co ma powiedzieć, jak się zachować. Ali chciała jedynie by Evan ją stąd wyrwał. Niestety nie było go
-Masz czas po lekcjach?- zapytał Aaron
-Ja... zaraz...tak-zrezygnowała
-To super. Wyjaśnię ci wszystko, wreszcie- ucieszył się.